Dyżurująca lekarz weterynarii z jednego z gabinetów we Wrześni odebrała w nocy telefon z prośbą o pomoc. Chodziło o potrącone zwierzę, które leżało przy drodze.
Znalazło je młode małżeństwo, które postanowiło zawinąć zwierzę w koc i przywieźć je do gabinetu. Niestety przed wizytą nie poinformowali, że problem dotyczy borsuka. I tu zaczęły się schody...
Mówi lekarz weterynarii Magdalena Antosik. Innego zdania jest przełożony pracownika schroniska, kierownik referatu komunalnego Marek Przyjemski.
Ta historia zakończyła się szczęśliwie, ale tylko dzięki interwencji lekarzy oraz organizacji zajmującej się ratowaniem borsuków i tworzeniem dla nich azylu. To tam ostatecznie trafiło zwierzę, gdy wydobrzeje wróci do lasu. (GP)