Victoria zremisowała z GKS Dopiewo 1:1. Był to ostatni sparing przed rundą wiosenną, ale pierwszy rozegrany w naturalnych warunkach, na dobrze przygotowanej murawie przy ul. Kosynierów.
Victoria kończy okres przygotowawczy, który charakteryzował się ciężką pracą i wieloma rozegranymi meczami kontrolnymi. Ten ostatni, sobotni, był doprawdy dziwny. Drużyna Tomasza Bekasa powinna go wygrać kilkoma bramkami, a zremisowała 1:1. Dlaczego. Otóż dlatego, że mimo wielu dogodnych sytuacji nie potrafiła ich wykorzystać, a po drugie dlatego, że znów podarowała rywalom gola "z kapelusza". I właśnie te "podarki" są obecnie największą bolączką drużyny. Tym razem w roli "Gwiazdora" wystąpił kapitan, Paweł Lisiecki, ale w rozegranych wcześniej meczach tych "Gwiazdorów" było wielu i to niestety, ale bardzo martwi. Wróćmy do meczu - w 25. minucie Victoria prowadziła po dośrodkowaniu z prawej strony i golu Mikołaja Jankowskiego. Potem nasz zespół miał wiele sytuacji, które Jacek Kopaniarz, Szymon Krawczyński, czy Mikołaj Jankowski powinni zamienić na bramki, ale nie potrafili. Zabrakło zdecydowania, dobrych decyzji i dokładności. A w piłce jest tak, że jeżeli nie strzela się "setek", to rywale to wykorzystają. I tak było - w 85. minucie, po błędzie Pawła Lisieckiego, piłkarze z Dopiewa strzelili na remis. Mimo kilku jeszcze ataków Victorii nie udało sie zdobyć zwycięskiej bramki. Trener Tomasz Bekas był po meczu zmartwiony tym, że jego piłkarze znów rozdają prezenty, że strzelają gole "sami sobie". A za tydzień już pierwszy mecz, w Międzychodzie, z Wartą. Oby bez wrzesińskich prezentów dla gospodarzy.
AG
niedziela, 24 listopada 2024 05:35