Chór Lutnia pod batutą Przemysława Piechockiego konsekwentnie pokazuje nowe oblicze - radosne, skore do zabawy, z nutką gry aktorskiej, ale przede wszystkim nastawione na kontakt z publicznością. "Zakazane piosenki", czyli chóralne wykonanie muzyki z lat 40. i 50., przypadły widowni do gustu - chór bisował, a rozpromieniony dyrygent otrzymał bukiet róż.
Koncert podzielony został na trzy części, chronologicznie. Każda miała inny motyw przewodni. Pierwsza to warszawskie targowisko - wykonawcy odtworzyli klimat handlu wprost z walizek, z kiełbasą i bimbrem skrywanymi pod płaszczami, wszyscy gotowi uciec na hasło "łapanka". Druga to budowanie nowej ojczyzny - obowiązkowo pod czerwonym krawatem - i jak zapowiedział Piechocki, wszyscy ubrudzili sobie ręce. A dokładniej, każda z chórzystek wniosła na scenę cegłę, z których przy pomocy kielni wznosił mur prezes chóru. Scenę opuścili w rytmie poloneza, by powrócić na nią, już barwnie przebrani, walczykiem.
Pomysły nowego dyrygenta tchnęły w chór nowe życie. Sam Piechocki zaś sprawdza się nie tylko w koordynowaniu występów, sam gra na fortepianie, śpiewa oraz doskonale odnajduje się w roli konferansjera. W występie nie przeszkodziła mu nawet kontuzja, wskutek której poruszał się o kulach.
Lutnia na scenie WOK-u odmalowała klimat lat 40. i 50. (galeria)
- 23.04.2017 04:37