Reklama

Nicola Palladini - gwiazda Ciao Ciao Bambina (wywiad)

Z ziemi włoskiej do Polski
- rozmowa z Nicolą Palladinim

To będzie wyjątkowy muzyczny spektakl z Nicolą Palladinim w roli głównej. Włoski aktor wcieli się w rolę ikony lat 60. Marino Mariniego. Wrześnianie będą mogli go zobaczyć już 21 kwietnia.

Kiedy przyjechał pan do Polski, postać Marino Mariniego nie była panu szczególnie bliska. Skąd taka zmiana?

- Kiedy przyjechałem po raz pierwszy do Polski… - tak zresztą zaczyna się spektakl - niewiele wiedziałem o życiu i karierze Marino Mariniego i właśnie od Polaków dowiedziałem się, jak bardzo był sławnym i lubianym artystą. Wszyscy mi nucili melodię „Nie płacz, kiedy odjadę”.

Jak narodził się pomysł na spektakl? Czego mogą spodziewać się widzowie?

- Kiedy jesteś artystą i twórcą i tak często ktoś podchodzi do ciebie z informacją, że takie czy inne wspomnienie żyje w głowach ludzi do dziś, to nie można tego nie wykorzystać. Zaczęliśmy więc razem z Małgorzatą Wojtulewicz poszukiwać informacji o Marinim: gdzie był, co śpiewał, kogo poznał i przede wszystkim - co pamiętają ludzie i dlaczego był tak popularny w Polsce, a także krajach demokracji ludowej. Udało nam się nawet dotrzeć do słynnego Kwartetu Warszawskiego, który występował w Polsce z Marinim. Dzięki ich uprzejmości, a przede wszystkim zaangażowaniu lidera Kwartetu Bohdana Kezika, w spektaklu wykorzystaliśmy oryginalne zdjęcia Mariniego z jego polskiej trasy. Dowiedzieliśmy się także o różnych „smaczkach”  z udziałem Mariniego - ale o nich będą mogli usłyszeć widzowie „Ciao Ciao Bambina”.

Czy odbiór spektaklu pana zaskoczył? Premiera miała miejsce niemal 5 lat temu, a pan wciąż gra...

- Reakcja publiczności była jeszcze lepsza, niż się spodziewaliśmy. Ten spektakl jest zbudowany ze wspomnień ludzi i ludzi potrzebuje. Każda piosenka, każde wspomnienie tworzą u widza inne emocje i podczas każdego spektaklu widzimy, co z naszego repertuaru dociera do serc publiczności i powoduje, że ta chce ze mną śpiewać, śpiewać i śpiewać. Od premiery spektakl nigdy się jeszcze nie skończył na jednym bisie.

Zostawmy Marino Mariniego, zajmijmy się Nicolą Palladinim. Ma pan ogromny dorobek artystyczny - w „Jesus Christ Superstar" zagrał pan podwójną rolę Judasza i Heroda, był pan Szalonym Kapelusznikiem w „Alicji z Krainy Czarów", Saszą w „Skrzypku na dachu", ale już od kilku lat skupia się pan głównie na „Ciao Ciao Bambina”. Nie czuje się pan zaszufladkowany jako Marino Marini?

- Każdy artysta ma różne myśli, gdy zaczyna karierę. Każdy ma swoje wymarzone role, które chciałby zagrać, a ja miałem okazję zagrać wiele z tych moich ulubionych i dziękuję do dziś losowi, że poprowadził mnie tak, by pewne marzenia stały się rzeczywistością. Ale w moim życiu teatralnym miałem okazję zagrać także parę ról zupełnie niespodziewanych i Marino jest jedną z nich. Oczywiście zaproponowałem moją autorską wizję włoskiego piosenkarza, tworząc postać kolorową i pełną życia na scenie. Nasze widowisko to spektakl muzyczny, więc zaproponowaliśmy Mariniego jako postać musicalu jednoosobowego w intymnej opowieści do widza.

Jest pan Włochem, ale wybrał pan życie w Polsce - dlaczego?

- Tak jak dla każdego obcokrajowca, życie w innym kraju jest o wiele trudniejsze, ale też zaskakujące. Trzeba budować od zera wszystko i człowiek potrzebuje dużo czasu, skupienia, siły. W międzyczasie w Polsce pootwierały się różne drzwi i zaczęły się nowe przygody, a we Włoszech inne drzwi się pozamykały i trzeba było się skupić na tym, co los stawiał na mojej drodze.

Jaka jest Polska oczami Włocha? Jaka jest na tle innych krajów, bo przecież sporo pan podróżuje?

- O wiele bardziej ciekawa i kolorowa niż się Polakom wydaje. Zwiedziłem wiele różnych krajów w moim życiu i przebywałem w niektórych nawet kilka miesięcy. Polska jest nowym krajem, nową metą turystyczną, wielobarwnym widowiskiem dla ludzi z zachodu, którzy wyobrażają sobie Polskę jako zimny, szary kraj, skąd pochodzą papież Jan Paweł II i Lech Wałęsa, gdzie była komuna i pola rolnicze. Ja znalazłem tutaj wiele różnych fajnych, ciekawych, pięknych miejsc. Ludzie są przyzwyczajone do chodzenia do teatru i na koncerty. Angażują się z pasją w to, co lubią. Podoba mi się to. Podoba mi się Polska.

Jak pan sądzi, dlaczego Polacy kochają Włochy i Włochów? Co takiego jest we włoskiej muzyce, włoskich aktorach, włoskich autach, włoskiej kuchni?

- Kiedyś to było okienko na lepszy kraj - pełen słońca, ciepła, mody, przepysznego jedzenia, wina, szybkich samochodów i kina. Ale to było w latach 60. - kiedy nastąpił boom ekonomiczny, a na ekranach królowały filmy takie jak „La dolce vita”. Teraz sytuacja się trochę zmieniła. Włochy są świetnym krajem, aby spędzać wakacje, jednak już za bardzo chaotycznym miejscem do życia i rozwoju. Urodziłem się i wychowałem w Rzymie. Kto tam był, ten wie, o co mi chodzi.

Czy jako Włoch ma pan powodzenie wśród Polek?

- To już nie te czasy, kiedy Polki polowały na cudzoziemca, aby wyrwać się z kraju, gdzie panowała komuna, ale zapewniam, że polskie kobiety są ideałem dla prawie każdego Włocha.

Jak zachęciłby pan wrześnian do pojawienia się na koncercie?

- Zapewniam, że jeszcze takiego spektaklu we Wrześni nie było i każdy, kto lubi Włochy, włoskie piosenki, muzykę na żywo i piękne krajobrazy powinien się wybrać na „Ciao Ciao Bambina”. To okazja, aby na półtorej godziny zapomnieć o wszystkim i przenieść się na statek „Sobieski”, który kursował w latach 60. pomiędzy Genuą a Nowym Jorkiem, spędzić czas w magicznym Portofino, śpiewać razem z Marinim w London Palladium czy występować z nim w kabaretach w Rzymie i Neapolu. Oczywiście znajdziemy się też na koncertach Mariniego w Polsce - w krakowskiej Hali Wisły czy Warszawie. Zapewniam, że widzowie wyjdą, nucąc piosenki ze spektaklu, w tym finałową „Nie płacz, kiedy odjadę”.

Rozmawiała Anna Tess Gołębiowska


„Ciao Ciao Bambina” to muzyczny spektakl inspirowany życiem Marino Mariniego, a jednocześnie podróż przez historię włoskiej piosenki. W jego trakcie będzie można wysłuchać nowych aranżacji utworów takich jak „O sole mio”, „Volare” czy „L’Italiano” znanego też jako „Lasciatemi Cantare” oraz, oczywiście „Nie płacz, kiedy odjadę”. Najpiękniejszym włoskim szlagierom w wykonaniu Nicoli Palladiniego we Wrzesińskim Ośrodku Kultury towarzyszyć będą Dominika Dudzika (kontrabas) i Piotr Bogutyna (gitara) oraz widowiskowe wideoprojekcje.


Spektakl odbędzie się 21 kwietnia, początek o godz. 18:00. Bilety są dostępne w kasie WOK-u w cenie 40 zł (ulgowe dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku, emerytów i rencistów - w cenie 30 zł).


 



 



 

https://www.youtube.com/watch?v=f1ZdBSy1ZMs

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ciao-ciao-1

ciao-ciao-1

ciao-ciao-2

ciao-ciao-2

ciao-ciao-3

ciao-ciao-3

ciao-ciao-4

ciao-ciao-4

ciao-ciao-5

ciao-ciao-5


Podziel się
Oceń