Trudno w to uwierzyć, ale takie rzeczy w Polsce się zdarzają. Pan Mirosław zmarł w listopadzie. Był wieloletnim pracownikiem bursy szkolnej w Lublinie. Był już na emeryturze, ale wynajmował jeden z pokoi w budynku edukacyjnej instytucji.
Znajomi pana Mirosława w pewnym momencie zorientowali się, że od dłuższego czasu nie ma kontaktu z mężczyzną. - Mirek zmarł w nocy, ale nie zauważyliśmy tego, bo miał w pokoju zapalone światło. Przyjechała policja, pogotowie, prokurator, zaplombowali pokój, zabrali ciało i odjechali – opowiada „Kurierowi Lubelskiemu” znajomy pana Mirosława. Który zmarł 10 listopada 2023 roku.
Bez rodziny
Zmarły nie miał rodziny. Potwierdza to sama policja, której nie udało się dotrzeć do żadnych bliskich. Po pięciu dniach od zgonu prokuratura zakończyła śledztwo. Uznano, że była to śmierć naturalna i nikt się do niej nie przyczynił.
W związku z brakiem rodziny, obowiązek pochowania zmarłego spoczął na Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Lublinie. I tutaj sprawa utknęła – czytamy.
Nie ma pogrzebu
Ciało pana Mirosława spoczywa w chłodni. Nie było pogrzebu. Nie można pochować mężczyzny, bo nie została wystawiona karta zgonu. Dlatego jeszcze w pracownicy pomocy społecznej zwrócili się do prokuratury, Narodowego Funduszu Zdrowia i Lubelskiej Izby Lekarskiej. Ale nikt nie chce wydać dokumentu potwierdzającego, że pan Mirosław nie żyje.
Ale... w końcu, kiedy sprawą zajęli dziennikarze, udało się dopełnić formalności.
- Po otrzymaniu z prokuratury karty medycznych czynności ratunkowych i dzięki dobrej woli lekarzy Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego karta została wydana. Data pogrzebu zmarłego będzie znana w bieżącym tygodniu – przekazała Anna Pawlak, rzeczniczka lubelskiego MOPR-u.
Brakuje koronera
Zamieszanie to wynik przepisów i tego, że do tzw. zgonu domowego zazwyczaj jeżdżą lekarze rodzinni. Ale to nie jest ich obowiązek i robią to tylko z własnej woli. Sytuację mogłoby rozwiązać powołanie w Polsce stanowiska koronera. Jest o tym mowa od lat, ale na dobrą sprawę skończyło się tylko na zapowiedziach.
Koroner były lekarzem, którego zadaniem byłoby stwierdzenie zgonu. W ten sposób zostaliby odciążeni lekarze rodzinni czy jeżdżący w karetkach pogotowia.