Reklama

Alarm dla zdrowia. Wraca dawno zapomniana szkarlatyna

Lekarze odnotowują coraz więcej przypadków szkarlatyny u dzieci. To może być smutny efekt niedawnej pandemii COVID-19.
Alarm dla zdrowia. Wraca dawno zapomniana szkarlatyna

Autor: iStock

Pierwsze objawy to ból gardła i temperatura ciała dochodząca do 40 stopni Celsjusza. Kolejne to kaszel, wymioty, bóle głowy, przyspieszone tętno i biały nalot na języku. W czwartym dniu choroby język zmienia kolor na malinowy – tak określają to lekarze.

Z kolei w gardle widać powiększone, żywoczerwone migdałki. Powiększają się także szyjne i pachwinowe węzły chłonne, a dodatkowo zaczynają boleć.

Od 2 do 3 dni po zachorowaniu ciało pokrywa wysypka. Trudno pomylić ją z innymi objawami chorób u dzieci, bo ta jest szkarłatnoczerwona i drobna. Może przypominać małe ślady po ukłuciu. Wysypka występuje głównie na tułowiu i kończynach – pachwinach czy w zgięciu łokci albo pod kolanami.

Następnie na ciele mogą pojawiać się większe czerwone plamy i rumień na twarzy. Częste są także wybroczyny nitkowate – z uszkodzonych naczyń krwionośnych.

Możliwe są powikłania

To wszystko objawy szkarlatyny – choroby dzieci, o której przez lata było cicho. Nie było alarmistycznych informacji. Zaczęły się pojawiać rok temu. Wtedy właśnie pediatrzy coraz częściej zaczęli spotykać się ze szkarlatyną u małych pacjentów.

Szkarlatyna – dodajmy – najczęściej pojawia się w wieku przedszkolnym i szkolnym. Leczy się ją antybiotykami i wówczas dziecko wraca do zdrowia. Możliwe są jednak powikłania, jak np. zapalenie ucha, ropne zapalenie węzłów chłonnych czy nawet zapalenie mięśnia sercowego oraz posocznica.

Szkarlatyna wraca

Od początku roku do połowy czerwca na szkarlatynę zachorowało w Polsce ponad 26 tys. osób. Żeby pokazać skalę, wystarczy przypomnieć, że w latach 2007-2010 ta liczba nie przekraczała 14 tys. rocznie. W pierwszej połowie 2022 roku było w Polsce 3878 przypadków.

Jeżeli ktoś sądzi, że powrót choroby to wina uchodźców z Ukrainy, to się myli. Szkarlatyna może być spadkiem zdrowotnym po pandemii COVID-19. Wiele osób chorowało (często nie zdając sobie z tego sprawy), a przez to odporność organizmu została mocno osłabiona.

– Wzrost zachorowań na szkarlatynę i ciężkie zakażenia paciorkowcami jest obserwowany od Kanady i USA po Europę, więc już samo to obala mit o Ukraińcach rozprzestrzeniających tę chorobę – tłumaczył niedawno Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej. – Po drugie, ostatnio ukazał się raport holenderski, z którego wynika, że jest tam dwukrotny wzrost ciężkich zachorowań w stosunku do okresu sprzed pandemii, a nie ma to żadnego związku z wojną w Ukrainie. Po trzecie, w Polsce w roku 2019 było więcej zachorowań na szkarlatynę niż w 2022 r., co oznacza, że argument o Ukraińcach upada.

Dodał, że szkarlatyna przenosi się przez kontakt osobisty, a tak naprawdę niewielu Polaków ma kontakt z Ukraińcami.

Paciorkowiec: winowajca tego zamieszania

Szkarlatynę wywołuje paciorkowiec typu A, beta-hemolizujący. Wytwarza on toksyny niszczące erytrocyty. Dziecku pomaga wcześniejsze zaszczepienie przeciwko pneumokokom. Nie uchroni przed chorobą, ale objawy nie są tak poważne, a przebieg choroby łagodniejszy.

Ne ma jeszcze szczepionki chroniącej przez zachorowaniem na szkarlatynę


Podziel się
Oceń

Reklama